Chyba nigdy nie osiągnę wystarczająco dużo zdolności organizacyjnych aby zaglądać tutaj częściej. Pisanie zarówno dla Was jak i dla samej siebie sprawia mi naprawdę dużo przyjemności. Niestety bardzo rzadko znajduję czas aby skorzystać z komputera i czymś się z Wami podzielić.
Im jestem starsza, tym bardziej doceniam drobne przyjemności. Zapach parzonej kawy. Ciepłe promienie słońca. Szczera rozmowa. Takie małe przyjemności, dzięki którym nasza codzienność staje się piękniejsza. Z biegiem czasu odkrywam w sobie coraz to nowe zmiany. Odkąd zaczęłam podchodzić racjonalnie do tego co mam, jak myślę i co robię, czuję, że nie ma wokół mnie rzeczy niepotrzebnych, a ja nie zawracam sobie głowy błahostkami. Jakiś czas temu spostrzegłam, że zmienia się mój punkt widzenia różnych spraw i poczułam, że naprawdę idę w dobrą stronę. W ciągu jednego dnia wyrzuciłam ze swojego pokoju wszystko co nie było mi już potrzebne i tylko zajmowało miejsce w moich czterech kątach. Kilka następnych miesięcy zajęło mi rozmyślanie nad ludźmi, którzy mnie otaczają. Wtedy przestałam dbać o niektóre znajomości, nabrałam dużo dystansu do ludzi, których zdarzało mi się nazywać przyjaciółmi. Był to jeden ze sposobów aby przekonać się na kogo naprawdę mogę liczyć. Domyślacie się zapewne ilu ich zostało.
Kolejnym etapem była niemal całkowita wymiana odzieży w mojej szafie. Zaczęło do niej przybywać ubrań w odcieniach bieli, czerni, szarości i pasteli, natomiast ubywało z niej rzeczy w kolorach, w których nie potrafiłam czuć się dobrze. Robiąc zakupy zaczęłam zwracać dużą uwagę na jakość rzeczy, które przynoszę ze sobą do domu. Zamiast kilku bluzek wybieram koszulę z wysokiej jakości materiału. Dzięki temu teraz rzadziej narzekam na niepasujące do siebie części garderoby. Zdecydowałam się również na remont pokoju, do którego trafiły białe meble oraz dużo dodatków w stonowanych barwach. Usunęłam ze ściany zegarek, który sprawiał, że byłam zestresowana z ciągłego pośpiechu i braku czasu. Przestałam używać komputera, aby zaoszczędzić czas zmarnowany na przewijaniu godzinami tablicy Facebooka. Domówki znajomych zaczęłam zamieniać na przyjemny czas spędzony przy ciepłej herbacie i dobrej książce lub w kuchni, rozwijając się kulinarnie.
Następnie bardzo często zdarzało mi się słyszeć o minimaliźmie i długo na ten temat rozmyślać. Tak naprawdę zanim spostrzegłam jak bardzo to słowo jest ostatnio nadużywane sama stałam się ofiarą minimalizmu. Dotarło do mnie, że sama od dłuższego czasu otaczam się rzeczami i wybieram takie relacje międzyludzkie, które wnoszą coś do mojego życia i sprawiają, że jestem szczęśliwa ze wszystkim tym co mam. Zrozumiałam, że przepych jest w złym guście.
Bardzo często pojęcie minimalizmu jest definiowane błędnie. Głównie pojawiło się to w sferze blogerek kiedy to większość stylizacji skupiała się na jeansach, białym t-shircie i czarnym obuwiu. Sztuką nie jest stworzenie prostego outfitu. Również przez osoby, które nie mają z tym nic wspólnego i próbują wprowadzić w swoje życie ogromne zmiany. Przecież nie chodzi tu o to aby zmieniać się, bo minimalizm jest w modzie. Również nie chodzi tu o to aby ograniczać się do posiadania 100 rzeczy albo ograniczenia swojej garderoby do 10 sztuk ubrań jak radzi Matt Souveny. Można powiedzieć, że to inne określenie racjonalnego podchodzenia do różnych spraw i rzeczy, które otaczają nas każdego dnia. To nie żadna nowość. Uważam, że obecnie ludzie mają po prostu większą potrzebę pozbywania się różnych przedmiotów i otaczania się osobami najbliższymi, dlatego tak dużo się o tym mówi. Dla mnie minimalizm to kwestia światopoglądu, stylu życia. Dotyczy różnych aspektów: materialnych, duchowych, intelektualnych, emocjonalnych.
Najważniejsze dla mnie to bycie szczęśliwą i spełnioną. Otoczoną wspaniałymi ludźmi, którzy wnoszą do mojego życia same pozytywne rzeczy. Bycie pewną siebie i znającą poczucie własnej wartości. Zdolność cieszenia się z małych sukcesów i przyjemności.
A czym jest minimalizm dla Ciebie?